Jak się okazało, pod naszą uczelnią była jakaś wielka uroczystość. Po chwili dowiedzieliśmy się, że postawiono kolejny pojemnik i stąd też takie świętowanie. Ale to mnie mało obchodziło. Na potrzeby imprezy przenieśli mi stojak na rowery na półpiętro, więc trzeba było go tachać po schodach - z ortezą mogę po nich wejść, mogę jeździć na rowerze, ale kombinacja całej tej trójki mogła skutkować kolejnym złamaniem - na szczęście koledzy okazali się jak zwykle pomocni :).
Po dwóch godzinach egzaminu, dość męczącego, szybkie jedzonko w domu (pozostałości po śniadaniu:) - chyba polubię tą słoną wersję gofrów :D
Gofry z ogórkiem, rzodkiewką i serkiem wiejskim ( PRZEPIS)
Szybki wypad do pracy, a potem, żeby nie czuła się zaniedbana, pomarańczowa Orbea też musiała zostać wyprowadzona na przejażdżkę, tym razem do Prószkowa (22,18 km w 1 godz. - więc i tempo lepsze).
Pora już niby późna, ale pewnie jeszcze rowerek jakiś dzisiaj będzie, albo miasto, albo krótko z psiakiem. Szkoda tak w domu siedzieć,w końcu całą zimę prawie się przesiedziało :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz